Pustka
Jest taki pewien rodzaj wewnętrznej pustki, ziejącej pustki, której nie da się niczym wypełnić.
Takiej pustki, która jak czarna dziura wchłania wszystko.
Ma swoją oddzielną, barwną osobowość. Ma swoje prawo do istnienia.
Ma swoje prawo do tego, żeby wybrzmieć.
Nie da się przed nią uciec. Nie da się prowadzić życia tak, żeby jej nie dosięgnąć.
Dla małego dziecka może to być pustka związana z utratą zabawki, którą to dziecko musi przeżyć.
Dla dorosłej osoby może to być strata kogoś bliskiego.
Może to być strata majątku. Może to być strata samego siebie.
Ta pustka — jest to takie osobliwe uczucie, którego nie chcemy czuć.
Od którego chcielibyśmy uciec, ale się nie da. Z którym chcielibyśmy walczyć, ale nie wiemy jak.
Chciałoby się to z kimś przegadać, ale nikt nas nie zrozumie.
Nawet otrzymując wsparcie od kogoś — ta pustka i tak jest z nami.
Musimy nauczyć się na nią patrzeć. Na to, czym jest.
Co nas do niej doprowadziło. I dać jej czas na to, żebyśmy nauczyli się z tym uczuciem pracować.
Takie moje subiektywne spojrzenie.
Mi właśnie ta pustka towarzyszy. Jest to pustka związana ze stratą bliskiej osoby.
Jest to pustka związana z zakończeniem pewnej relacji.
Nie jest to kwestia straty jako takiej, bo jest tutaj bardzo dużo piękna.
Ale pustka jest uczuciem, które musi dostać swoje miejsce w szeregu, aby zrobiła miejsce na coś nowego.
Tak to widzę i tak to czuję. Piszę to do siebie i do każdego, kto również to odczuwa.
Odczuwał, lub też może będzie w tym miejscu.
Ktokolwiek by tego nie czytał — Czytelniku, jeżeli czujesz to, wiedz, że nie jesteś sam.
Wiedz, że musisz sam do siebie wyciągnąć rękę i zaprzyjaźnić się z tą pustką.
Ona sama odejdzie. Tak, jak też sama przyszła.
Nie chodzi o wypominanie sobie błędów. Nie chodzi o obwinianie kogokolwiek.
Chodzi o to, że pewnych decyzji nie jesteśmy w stanie zmienić ani cofnąć.
Pewne rzeczy się już wydarzyły.
A mówimy tutaj o sytuacji, w której ta pustka już jest — niezależnie od tego, co ją spowodowało.
Może ona w nas wywołać płacz. Może w nas wywołać rozterkę, zgorzknienie.
I absolutnie nie powinna ona wpływać na to, kim się w danym momencie stajemy.
Jacy jesteśmy dla świata, dla bliskich. Nie — to jest nasze, wewnętrzne, indywidualne.
To jest nasz wewnętrzny kolor, którego nie potrafimy nazwać.
Kolor, który nazwy prawdopodobnie też nie ma. Trochę to opisowe, ale takie właśnie ma być — żeby zobrazować pewien aspekt, który człowiek potrafi czuć, a nie do końca wie, co z nim zrobić.
Odpowiedź moja? Nie robić nic. Pozwolić być. Dać troszkę tego miejsca, o które prosi — nawet nie prosi, wyrywa. Bo jest to pustka, taka jak otchłań, która zasysa wszystko do środka. Która zionie.
Może dla kogoś być czarna. Może być szara.
Może mieć pełne spektrum kolorów. Ale to my doskonale sami wiemy, głęboko w naszym sercu, kiedy ta pustka się pojawia — i bardzo łatwo jest ją rozpoznać. Ponieważ ona nie pyta o pozwolenie.
Ona po prostu się pojawia. I tak samo jak się pojawiła — tak samo, wiedz, drogi Czytelniku, że ona odejdzie.
I są po prostu pewne uczucia w drodze budowania naszej inteligencji emocjonalnej jako ludzi,
z którymi musimy się poznać.
Z którymi musimy podać sobie rękę na przywitanie, aby dosięgnąć momentu, w którym tak samo podamy sobie rękę na pożegnanie. I bardzo możliwe, że powiemy: „Do zobaczenia kiedyś.”
Jest to też pustka niezależna od stanu posiadania, kraju pochodzenia, wychowania,
rodziny czy jakiegokolwiek tła, które stworzyło naszą osobowość.
Jest to pustka, która potrafi przyjść do każdego — która potrafi zagościć i rozgościć się na bliżej nieokreślony czas. Może to być dzień, może to być miesiąc, może to być rok.
Niemniej jednak — pustka jako towarzysz. Wpada niezapowiedzianie i tak samo odchodzi.
Ale bez żalu, ani smutku. Z radością? Tak. Z mądrością? Jak najbardziej.
Pustka, która jest jak pożar, którego nie da się ugasić — który musi wytrawić swoje i zostawić po sobie ślad, pamięć, swego rodzaju bliznę.
Pustka, której nie widać. Której nie widać po nas z zewnątrz.
Która będzie bardzo głęboko ukryta w naszym istnieniu.
Pozwólmy sobie na słabość względem pewnych emocji, nie walczmy utartym schematem siły czy wyparcia.
Nazywajmy to co czujemy, bądźmy dla siebie wyrozumiali żeby z pozornej słabości zbudować ponownie kolejny poziom wewnętrznej mocy.

